“Co pamiętam z Olszyn? Moje osobiste wspomnienia” – Helena Kara
2024-06-02XXIII Spotkanie Towarzystwa Miłośników Ziemi Zakliczyńskiej
2024-06-17Pamięci kpt. Kazimierza Kuby-Bojarskiego, który w Wieczór Wigilijny ucztował u Pana
Jak sięgam pamięcią wstecz, wchodząc jako dziecko wraz z moimi Rodzicami na zakliczyński Cmentarz Parafialny dla odwiedzenia rodzinnego grobowca – często zatrzymywaliśmy się przy grobie kpt. Bojarskiego żeby się pomodlić. Od nich uzyskałem pierwsze informacje dotyczące osoby Zmarłego a także bitwy pod Łowczówkiem, w której zginął. Grób ten – przy głównej alejce po lewej stronie, z charakterystycznym pomnikiem z ciosanego kamienia z sylwetką orła na szczycie – należał potem dla mnie zawsze do grobów szczególnych. Będąc już w dojrzałym wieku – często zatrzymywałem się tutaj, a ponieważ idee niepodległościowe nigdy nie były mi obce – pogrążałem się w rozmyślaniach nad postacią tego Bohatera. Zdawałem sobie równocześnie sprawę, że za mało znam danych dotyczących Jego życia.
Dlatego – gdy latem 2005 roku p. Andrzej Grzegorczyk (odnawiający grób kpt. Kuby-Bojarskiego) zwrócił się do mnie z prośbą o pomoc w znalezieniu jego fotografii w mundurze legionisty (dla wykonania zdjęcia na porcelanie i wymiany dotychczasowego, nadszarpniętego zębem czasu) – chętnie przystałem na tę propozycję. Tym bardziej, że pewne spostrzeżenia dawały mi asumpt do podejrzeń,, że – dziwnym zbiegiem okoliczności – być może mój ś.p. Ojciec czynił takie same poszukiwania ponad 80 lat temu. Skąd takie przypuszczenia? Spowodowała je fotografia Kuby-Bojarskiego znajdująca się w albumie mojego Ojca. Ale o tym za chwilę. Powróćmy do głównego wątku.
Rozpocząłem więc poszukiwania zdjęcia kpt. Kuby-Bojarskiego. Wykonałem w tym celu dziesiątki telefonów i kontaktów pocztą elektroniczną do osób prywatnych i różnych instytucji w kraju i za granicą. Bezskutecznie – zupełne fiasko. Udało mi się skontaktować z trzema osobami o bardzo dalekim pokrewieństwie – w Lublinie oraz w przygranicznych rejonach lubelszczyzny. W rozmowie telefonicznej wyrażali powątpiewanie w sukces moich poszukiwań, gdyż – jak mnie poinformowali – w czasie II Wojny Światowej, pod okupacją sowiecką, za posiadanie fotografii legionisty cała rodzina była zagrożona co najmniej zsyłką. Dlatego najczęściej pozbywano się takich zdjęć ze swoich zbiorów. Udało mi się natomiast dotrzeć do parafii p.w. św. Marcina w Zemborzycach (płd.-zach. peryferie Lublina), w której przyszedł na świat Kuba-Bojarski. W ocalałych na szczęście księgach z XIX w. (z poprzednich dwóch stuleci uległy zniszczeniu) w tamtejszej “Liber baptisatorum” figuruje Kazimierz Paweł Bojarski, urodzony w Zemborzycach dnia 15 stycznia 1889 r. o godz. 12.00 w południe (kserokopię tego wpisu otrzymałem z Parafii kilka dni temu), syn Ferdynanda (z zawodu młynarza) i Joanny z d. Mirakowskiej. Chrzest miał miejsce tydzień później – dnia 22 stycznia. W chwili urodzenia Kuby – ojciec był w wieku 66 a matka 43 lat.
Nie wspomniałem tutaj jeszcze o rezultatach poszukiwań w moim mieście rodzinnym – Krakowie. Szukałem w różnych instytucjach – bibliotekach, muzeach, stowarzyszeniach. Tam, gdzie się spodziewałem coś znaleźć – t.zn. w Związku Legionistów Polskich w Domu im. J. Piłsudskiego “Oleandry” – nie było nic. Za to poszczęściło mi się obok niedaleko – mianowicie w Bibliotece Jagiellońskiej. Co prawda, w zbiorach ikonograficznych – jeśli chodzi o postać kpt. Bojarskiego – nie było w czym wybierać: dwa – w tym samym ujęciu – szare, o małym formacie zdjęcia na papierze gazetowym nie nadawały się do obróbki. Za to należy uznać za udane moje poszukiwania w Dziale Druków Specjalnych, w którym znajduje się wiele wydanych w okresie międzywojennym prac naukowych, wydawnictw albumowych czy artykułów w ówczesnej prasie codziennej lub periodykach. Szczególnie cenne są tu dwutygodniki “Panteon Polski”.[1]
Chciałbym teraz powrócić do przerwanego wątku o zdjęciu Kuby-Bojarskiego w albumie mojego Ojca. Otóż, gdy kilka lat temu przeprowadzałem regenerację niektórych starych zdjęć rodzinnych, we wspomnianym – rzadziej oglądanym albumie (jeszcze z Jego “kawalerskich” czasów) zawierającym m.in. prawie zupełnie wyblakłe fotografie z czasów I-ej Wojny Światowej (z okresu walk na froncie włoskim, następnie formowania się polskich oddziałów wojskowych na zachodzie Europy pod wodzą gen. Józefa Hallera) zainteresowałem się zdjęciem będącym w bardzo dobrym stanie a przedstawiającym – wg. notki skreślonej na rewersie w 1922 r. ręką mojego Ojca – Kazimierza Kubę-Bojarskiego z bratem i kolegą.[2] Skąd zatem to zdjęcie w tym albumie? Z całą pewnością Ojciec nie znał Kuby-Bojarskiego osobiście. Gdyby tak było – słyszałbym nieraz o tym. Gdy mój Ojciec zaczynał naukę w I Gimnazjum w Tarnowie – Kuba-Bojarski musiał być już za półmetkiem swojego pobytu w szkole handlowej w Lublinie. Różnica ponad pięciu lat w wieku nastolatków to niemało. Nie wiadomo, czy Kuba-Bojarski przebywał kiedykolwiek w Tarnowie. Na pewno przejazdem na trasie Lublin – Kraków a potem Lwów – Kraków, gdy nasiliła się jego działalność konspiracyjna na kierowniczych stanowiskach a przez to kontakty z Józefem Piłsudskim stały się częstsze.
We wspomnianym wcześniej albumie jest też jeszcze jedno zdjęcie przedstawiające chór męski w Zakliczynie prowadzony przez mojego Ojca i z Jego wpisem z dnia 4.09.1922 r. Ojciec w tym czasie – w latach 1919 – 1925 (z przerwą spowodowaną udziałem w kampanii bolszewickiej w 1920 r.) – odbywał studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Brał jednak czynny udział w życiu Zakliczyna – swoim rodzinnym mieście – po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, udzielał się społecznie. Wiadomo, że w tym okresie “”Sokół” zakliczyński zorganizował komitet budowy pomnika ś.p. “Kuby” i dnia 29.X.1924 urządził uroczystość odsłonięcia tego pomnika”.[3] Jestem przekonany, że właśnie w 1922 r.- mój Ojciec – biorąc udział w planowanym odsłonięciu pomnika na grobie Kuby-Bojarskiego – podjął się odszukania jego rodziny, która nadesłała zdjęcie Kuby – w mundurze legionisty – dla skopiowania na porcelanie. Przy okazji mogła załączyć to drugie – z lat szkolnych. Jestem przekonany również, że działający wtenczas w Zakliczynie chór męski – biorący nieraz udział w różnych uroczystych okazjach – dołożył wszelkich starań, aby wystąpić podczas tej patriotycznej uroczystości.
Wracając do moich poszukiwań w 2005 r. zdjęcia Kuby-Bojarskiego dla uwiecznienia jego wizerunku na porcelanie – po kilku miesiącach zakończyły się fiaskiem. Ale – jak często bywa – sytuację zmienił przypadek. Otóż z początkiem 2007 r. na ekranie telewizora po jakiejś audycji oglądałem – nadawane jako przerywnik – jakieś migawki filmowe, w których spostrzegłem obiekty i widoki znane mi ze zdjęć znajdujących się w albumie Ojca, robionych w okresie tworzenia się oddziałów Armii Polskiej najpierw we Włoszech a następnie we Francji (Normandia) w 1918 i 1919 r. Z satysfakcją zauważyłem, że materiały te znajdują się w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Na moją prośbę otrzymałem stamtąd skany trzech konterfektów kpt. Bojarskiego, w tym dwie fotografie – na jednej z nich stoi w towarzystwie Edwarda Śmigłego-Rydza.[4] Zdjęcia jednak dalekie do doskonałości od strony technicznej: szare, bez bieli i czerni. No, ale czego nie potrafi komputer uzbrojony w program “Photoshop”. Porcelanowe zdjęcie zostało już przytwierdzone!
Kazimierz Kuba-Bojarski został obdarzony hojnie przez naturę bardzo cennymi przymiotami charakteru – tym cenniejszymi, że raczej nie idą ze sobą w parze. Ponadto jest rzeczą godną podziwu, że zostały one wykształcone u niego dosyć wcześnie, co wpłynęło na ukształtowanie jego osobowości już w wieku młodzieńczym. Najważniejszymi z tych cech to pracowitość, patriotyzm, odwaga, odpowiedzialność, skromność, dobroć. Posiadał wyjątkowe zdolności przywódcze. Mając 15 lat, jako uczeń szkoły handlowej w Lublinie, wstąpił do szkolnej organizacji PPS a rok później był już w szeregach Organizacji Bojowej biorąc udział w kilkunastu zbrojnych akcjach, z których zawsze – nawet z tych rokujących klęskę – wychodził zwycięsko. Dlatego był ścigany przez carską policję. Wyemigrował więc do zaboru austriackiego i początkowo zamierzał osiąść w Krakowie skąd został jednak wydalony. Na wiosnę 1910 r. udał się do Lwowa z listem polecającym od Ignacego Daszyńskiego[5] do inż. Artura Hausnera[6] – chce tutaj zdać maturę i podjąć studia na Politechnice (wówczas pod nazwą Szkoły Politechnicznej). W początkowym okresie sytuacja jego stała się bardzo skomplikowana, wręcz niebezpieczna. Na usilne żądania inż. Hausnera Kuba-Bojarski musiał pokrótce opowiedzieć mu o swoich konspiracyjnych wyczynach w zaborze rosyjskim. W swoich wspomnieniach[7] o Kubie-Bojarskim – inż. A. Hausner tak charakteryzuje jego postać: “Opowiadając, nie budził jakiejkolwiek wątpliwości, że przesadza w czemkolwiek, że koloryzuje”. A potem: “Opowiadając to, mówił tak spokojnie i w taki sposób, jakby opowiadał o czemś zgoła drobnem, a wszystko wydawało się proste i naturalne”. I jeszcze: “by Bojarski … ukończył szkoły i wyrósł na człowieka, który znajdzie sobie poczesne miejsce w nadchodzących czasach, wśród rycerzy, których one napewno powołają”. … “Bojarski okazał się uczniem sumiennym, bardzo pilnym”. W czasie nauki “w szkole realnej i na Politechnice poświęcił cały swój wolny czas pracy w Związkach Strzeleckich. Należał tam do najlepszych instruktorów i najsumienniejszych pracowników, owianych głęboką wiarą, że praca ta i wysiłek służyć mają nie jakimś w dalekiej przyszłości marzeniom, ale przychodzącym z nieubłaganą koniecznością w najbliższym czasie …”. Jego koledzy-legioniści, zwierzchnicy i podwładni, podkreślają natomiast u niego cechy właściwe raczej wybitnym humanistom a nawet mocarzom ducha, charakteryzują go bardziej zwięźle: “Cechowały “Kubę” wytrwałość i upór w dobroci. Zawsze skromny, na odprawach i w boju. Był to mężczyzna średniego wzrostu, brunet, o dobrych, odrazu przywiązujących się oczach … Mężny, pełen pogody i wesela komendant bataljonu.”[8]
Takim go właśnie przedstawił w swoim wspaniałym rysunku węglem – wykonanym na 13 dni przed śmiercią komendanta Kuby – Stanisław Janowski.[9] Widzimy na nim mężczyznę, na pewno wzbudzającego sympatię, w mundurze i chyba jakimś wierzchnim okryciu. Rysunek został wykonany w Kamiannej (obecnym Światowym Centrum Apiterapii) – akurat w tym czasie legioniści przebywali na sądecczyźnie, gdzie zamierzali wypocząć po szeregu walk i potyczek z wojskami rosyjskimi. Komendant “Kuba” robi wrażenie pogrążonego w swoich myślach. A były one chyba niewesołe: był grudzień 1914 roku, wojna rozgorzała już na dobre. To prawda, że większość działaczy PPS z Piłsudskim na czele upatrywała w niej możliwość odrodzenia się Polski – ale też nie liczyli się z tym, że zawierucha wojenna będzie się rozprzestrzeniać tak szybko poza Europę przez skomplikowany system sojuszy międzynarodowych. Wojna miała się skończyć jeszcze przed nadejściem zimy. A tymczasem działania wojenne są prowadzone już od kilku miesięcy również w Afryce i na Pacyfiku. Doktryny postępowania zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wymarsz I Kompanii Kadrowej 6 sierpnia na kielecczyznę i cała kampania kielecka Legionów miała spowodować ogólnopolski zryw wolnościowy a tymczasem – jak na razie – zarówno na froncie niemiecko – rosyjskim jak i austro-węgiersko – rosyjskim sytuacja tragiczna: Polacy strzelają do siebie – syn do ojca, brat do brata, bo wyrafinowana ugodowa polityka zaborcy pruskiego oraz rosyjskiego spowodowała marazm i – jak pisze potem Piłsudski – “bierność naszego społeczeństwa”. Niestety, słowa nucone przez Chochoła z “Wesela” okazały się prorocze… W Królestwie Kongresowym Polacy nie godzili się na jakąkolwiek walkę z Rosją i wstępowali ochoczo w szeregi armii rosyjskiej po ogłoszeniu mobilizacji, traktując z niechęcią a nawet wrogo oddziały Piłsudskiego jako awanturników i wichrzycieli. Tak samo w zaborze pruskim – “bez szemrania wielotysięczne szeregi Polaków ruszyły pod pruskie chorągwie.” Głoszono hasła lojalności dla zaborcy. Nawet tutaj, w Galicji, we Lwowie, działacze Narodowej Demokracji swoją agitacją zdążyli już rozbić Legion Wschodni liczący ponad cztery tysiące żołnierzy. Pozostał tylko ten drugi – Zachodni, o krakowskim rodowodzie, niewiele ponad dwa i pół tysiąca legionistów. Jedynie tutaj istnieje możliwość prowadzenia walk z Rosjanami przez nich, wchodzą jednak w skład 4 Dywizji Piechoty w II Korpusie armii austro-węgierskiej. Walcząc w ten sposób – nigdy nie dojdzie się do odrodzonej Polski, kiedyś to się musi zmienić. Ale jak i kiedy? W tej delikatnej sprawie pomiędzy Legionami a Wiedniem są już stałe nieporozumienia. Ten temat jest prawie zawsze dyskutowany na odprawach. Zmęczenie zaczyna żołnierzom doskwierać – w ciągu kilku zaledwie miesięcy front austriacko-rosyjski zdążył się już przemieścić kilka razy po ziemi galicyjskiej. Teraz – od półtora miesiąca – ciąży na nim większa odpowiedzialność i większe obowiązki. Przedtem dowodził kompanią jako porucznik, ale w bitwie pod Laskami w zastępstwie ciężko rannego dowódcy, mjr Michała Żymierskiego,[10] objął komendę I Batalionu, sam został wtenczas ranny i mimo to odniósł sukces stawiający Batalion na pierwszym planie. Po tej bitwie dostał awans na stopień kapitana i jest obecnie dowódcą I Batalionu.
Nazajutrz legioniści wyruszyli z różnych rejonów sądecczyzny w kierunku Nowego Sącza na zasłużony odpoczynek. Wszystkie oddziały – z komendantem Piłsudskim na czele – wkroczyły do miasta w niedzielę 13 grudnia w godzinach wieczornych, entuzjastycznie witane przez mieszkańców, którzy poczytywali sobie za punkt honoru goszczenie u siebie legionistów. Kilka dni później – 18 grudnia – została tutaj utworzona oficjalnie I Brygada Legionów. Uważam za zbyteczne podawanie nazw wszystkich pododdziałów wchodzących w jej skład oraz ich dowódców. Nadmienię tylko, że dowódcą I Brygady został brygadier Józef Piłsudski, szefem sztabu ppłk Kazimierz Sosnkowski.[11] Brygadę stanowiły 2 pułki. Pierwszym dowodził mjr Edward Śmigły-Rydz. W skład tego pułku wchodziły 3 bataliony – dowódcą I Batalionu został kpt. Kuba-Bojarski. Mieszkańcy Nowego Sącza wyłonili spośród siebie Komitet Obywatelski dla urządzenia “Gwiazdki” dla Legionistów. Święta Bożego Narodzenia zapowiadały się spokojne, uroczyste, spędzone wśród Polaków w serdecznej atmosferze.
Los jednak zrządził inaczej. Dnia 20 grudnia przyszedł rozkaz wymarszu. W godzinach popołudniowych Brygada pod dowództwem ppłk Sosnkowskiego stanęła na nowosądeckim rynku (komendant Piłsudski musiał wyjechać na rozmowy polityczne dotyczące Legionów do Wiednia). Niedługo potem – żegnana z żalem przez mieszkańców – ruszyła w kierunku północnym. Okazało się, że – będące w fazie cofania się – wojska rosyjskie (dokładnie 2 tygodnie przedtem – 6 grudnia – podeszły na przedpola Krakowa, do granic Bieżanowa) zatrzymały się na linii frontu Tarnów – Tuchów – Gromnik – Rzepiennik – Gorlice i obecnie kontratakują w rejonie Łowczówka. Rosjanie skierowali na ten odcinek wyborową dywizję piechoty wchodzącej w skład 3 Armii gen. Radko Dimitrijewa. W tym też rejonie stykały się dwie armie austriackie: 4 Armia arcyksięcia Ferdynanda i 3 Armia gen. Borojevicia, których żołnierze – zmęczeni poprzednimi walkami – nie wytrzymywali naporu przeciwnika. Dodatkowym czynnikiem powodującym osłabienie tego odcinka było opuszczenie bez uprzedzenia dwóch wzgórz przez oddziały czeskie dowodzone przez ppłk Bestičkę – groziło to przerwaniem frontu. Zadanie powstrzymania Rosjan 4 Armia powierza I Brygadzie Legionów Polskich.
Zima nie zadomowiła się jeszcze na dobre, śniegu trochę zalegało w bruzdach, dni były wilgotne, bez mrozu. Wieczorem zakwaterowali się na nocleg w Zbyszycach (w tym czasie nie było jeszcze Jeziora Rożnowskiego, zatem wieś była na tyle duża, że mogła ich wszystkich pomieścić). Na następny nocleg – w dniu 21 grudnia – stanęli na nocleg w Zakliczynie.[12] Stąd wyruszyli nazajutrz przed świtem, o godz. 5.30. Warunki pogodowe się pogorszyły – zaczął mżyć drobny deszcz, czasem ze śniegiem.
W okolice Łowczówka przybyli we wczesnych godzinach popołudniowych i prawie zaraz (żeby przeciwnik nie miał czasu na okopanie się i umocnienia) – “z marszu” – ruszyli do boju. Zadaniem było opanowanie obydwu wzgórz opuszczonych przez czeskie oddziały. Jeszcze przed nadejściem wieczoru zostało ono wykonane. Nazajutrz Rosjanie zaczęli kontratakować. Ogółem – w ciągu kilka dni trwającej bitwy pod Łowczówkiem (do godzin rannych 25 grudnia) – I Brygada odparła łącznie 16 kontrataków rosyjskich. W dzień wigilii Bożego Narodzenia – 24 grudnia – Rosjanie od świtu szturmują centrum pozycji zajętych przez I Brygadę. Tu właśnie znajduje się I Batalion dowodzony przez kpt. Bojarskiego, który przechodzi do kontrataku. Odpiera wojska carskie zabierając kilkudziesięciu jeńców. Odgłosy walk trochę przycichają. Wtenczas właśnie Kuba-Bojarski otrzymuje śmiertelny postrzał serią z karabinu maszynowego. Ciężko ranny natychmiast zostaje przetransportowany do szpitala polowego urządzonego w Zakliczynie.
Było to właśnie w dzień wigilii Bożego Narodzenia, w polskiej obrzędowości i tradycji chyba najbardziej “rodzinny” dzień w roku. Być może kapitan Bojarski przeniósł się myślami w tym dniu chociaż na moment do rodziny, do swoich najbliższych. W ich myślach – z kolei – był on tego dnia na pewno częstszym gościem, ale chyba nie dopuszczali w nich najczarniejszego scenariusza wypadków, że Kuba od dwóch dni bierze udział w najcięższej bitwie – pod względem wysiłku, zadań oraz poniesionych strat – jaką przeprowadzali legioniści w ciągu 1914 roku i że w wyniku odniesionych w niej ran, jeszcze tego samego dnia będzie się rozstawał z tym światem, nie doczeka wolnej Polski, której odrodzenie uważał za nieuchronną konsekwencję wydarzeń politycznych i o którą walczył. Miał dopiero 25 lat – całe dorosłe życie przed sobą, jego kariera wojskowa rozwijała się szybko, posiadał takie walory umysłowości i charakteru które pozwalały przypuszczać, że kiedyś – w wolnej i odrodzonej Polsce dostąpi zaszczytów i będzie piastował najwyższe stanowiska i funkcje wojskowe w Państwie. Teraz to wszystko jest już nieważne. Nadchodził moment, gdy – tradycyjnie – pierwsza gwiazda pojawi się na firmamencie nieba. Ludzie będą się łamać opłatkiem, zasiadać do wigilijnego stołu, do wieczerzy. Rodzina z pewnością pozostawiła – zgodnie z tradycją – wolne nakrycie dla Kuby. Ale on w tym czasie – oddając swe młode życie za Ojczyznę a duszę Bogu – przygotowywał się do ucztowania u Pana. Trudno nie przytoczyć kojarzące się tutaj słowa – zwłaszcza dwie ostatnie strofy – Psalmu nr 22 (spośród tych, przypisywanych królowi Dawidowi). Przytoczę go w całości:
Pan jest moim pasterzem,
niczego mi nie braknie.
Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska
są moją pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów.
Namaszczasz mi głowę olejkiem,
a kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy.
Marek M i e t e l s k i
[1] Wydawany we Lwowie w latach 1924-1931, poświęcony pamięci i czci poległych o niepodległość Polski w latach 1914-1921.
[2] Treść notki: “Ś.p. Kuba Bojarski (siedzący) w środku jego brat na lewo kolega uczniowie szkoły handlowej Pamiątka od krewnych Bojarskiego z czerwca 1922”.
[3] “Panteon Polski”, rocznik 1924, str. 7, lewa szpalta, ostatni akapit, w odredakcyjnym art. p.t. “Bitwa pod Łowczówkiem”.
[4] Edward Śmigły-Rydz (1886 – 1941), dowódca 1 p. p. I Brygady, marszałek Polski (1936 – 1938), Generalny Inspektor Sił Zbrojnych (1938 – 1939), Naczelny Wódz (1939).
[5] Ignacy Ewaryst Daszyński (1866 – 1936), socjalista, współzałożyciel PPSD (później PPS), Premier Rządu Lubelskiego w 1918 r., Wicemarszałek (1922 – 1927) i Marszałek Sejmu (1928 – 1930).
[6] Artur Walenty Hausner (1869 – 1941), inżynier bud. lądowego, socjalista, żołnierz Legionów Polskich, poseł na Sejm (1919 – 1928), założyciel i jedyny red. naczelny “Dziennika Ludowego” we Lwowie (1919 – 1934).
[7] Artur Hausner “Ze wspomnień o Kubie – Kazimierzu Bojarskim”, “Panteon Polski” rocz. 1929, nr 52, str. 10 oraz nr 53, str. 13.
[8] “Panteon Polski”, rocznik 1924, str. 7, art. odredakcyjny “Bitwa pod Łowczówkiem”.
[9] Stanisław Janowski (1866 – 1942), art. malarz i scenograf, drugi mąż Gabrieli Zapolskiej, żołnierz II Brygady Legionów.
[10] Michał Rola-Żymierski, wł. Michał Łyżwiński (1890 – 1989), dowódca oddziałów I Brygady potem II Brygady Legionów, udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920, 1924 – generał brygady, 1927 – wyrok w aferze korupcyjnej WP (5 lat więzienia i degradacja), od 1931 – odzyskanie wolności, zmiana orientacji na komunistyczną, konfident NKWD (z przerwami), 1943 – czł. niejawny PPR, 1944 – czł. Prezydium KRN, 1944-1949 Min. Obrony Narodowej, od 1945 – Marszałek Polski, 1949 – odsunięty od działalności wojskowej.
[11] Kazimierz Sosnkowski (1885 – 1969), szef sztabu I Brygady, generał broni WP, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych na emigracji (1943 – 1944).
[12] “Panteon Polski”, rocznik 1931, nr 79-80, str.3, Jerzy Biały-Hojarczyk “Z pamiętnika Legjonisty”.