
Kapliczka p.w. Matki Bożej z Dzieciątkiem w Kończyskach
2025-06-11
Kapliczka świętego Floriana na rynku w Zakliczynie
2025-06-22W dzisiejszym wpisie kolejna ciekawostka związana z Zakliczynem, jak dotąd nieznana szerszemu gronu odbiorców. Do tej pory nie była nigdzie opisana czy streszczona.
Z zakliczyńskiego, staropolskiego pitavala (czyli kroniki kryminalnej)
Według ,,Encyklopedii Staropolskiej” Zygmunta Glogera skrutynium (łac. scrutinium) to:
,,wyraz oznaczający badanie świadków w sprawach kryminalnych. W sprawach cywilnych nazywano to zwykle inkwizycją. Przysięgę składali świadkowie przed zeznaniem. Skrutator zwał się ten, który badanie przeprowadzał. Prawo uchwalone w r. 1557 stanowiło, że: scrutinium o zabicie ma czynić wojewoda z Sądem ziemskim na Wiecach, albo starosta z tymże Sądem ziemskim. Mógł jednak wojewoda osiadłego szlachcica przysięgłego a starosta podstarościego na swem miejscu posadzić. A gdy się ex scrutinio na kogo pokazało, że zabił, przed króla ma być pozwan o wieżę. Scrutinium o zabicie szlachcica przy robocie na Wiecach ma być czynione”.
W księdze radziecko – wójtowskiej miasta Zakliczyna, znajdującej się w zasobie Archiwum Narodowego w Krakowie, znaleźć można skrutynium (scrutinium) – relację ze śledztwa w sprawie zabójstwa Mikołaja Wielogłowskiego przed miastem Zakliczynem ,,w nocy w dzień świętego Franciszka w jarmark zakliczyński w roku teraźniejszym 1584”. (W Zakliczynie były wówczas dwa wielkie, coroczne jarmarki: 15 czerwca – na Świętą Trójcę i 12 października na świętego Franciszka).
(Według tablic rodowodowych Wielogłowskich z Wielogłów h. Starykoń: Mikołaj Wielogłowski był dziedzicem części Będzieszy, Trąbek, Stronia, Wolicy, Dobrowody. Zabity został w 1583 roku.)
Oto co zanotował skrutator: (ponieważ zapis jest w języku staropolskim, trudnym do zrozumienia, dlatego przytaczam tylko sens tego zapisu, nie przepisuje go ,,jota w jotę”):
W noc św. Franciszka, podczas zakliczyńskiego jarmarku, przed bramą miasta został zabity szlachcic Mikołaj Wielogłowski.
Sprawie nadano bieg. (W pierwszej Rzeczypospolitej w przypadku zabójstwa osoby szlachetnie urodzonej śledztwo przeprowadzał najczęściej kasztelan (urzędnik ziemski) z dwoma pomocnikami. I pewnie tak też było w tym przypadku. W toku śledztwa przesłuchano świadków. Aby mieć pewność, że nie są oni przekupieni to zeznawali pod przysięgą.)
Oto, co zeznali świadkowie:
1. Marcin Ciurkowny – burmistrz Zakliczyna zeznał, że Mikołaj Wielogłowski był tego dnia pijany. Wpadł z gołym kordem (szablą) do karczmy około drugiej w nocy i groził obecnym. Mówił: „Pomóżcie mi się bić, bo was zaszlachtuję!” Gospodarz karczmy próbował go uspokoić. Wielogłowski wyszedł, mówiąc, że jedzie po Pana Błońskiego na Podbrzezie. Jechał przez rynek w stronę Dębiny. Około trzeciej w nocy straż miejska (to może pretekst i dowód na to, że współcześnie w Zakliczynie przydałoby się, wzorem ościennych miast i miasteczek, Bractwo Kurkowe!) doniosła burmistrzowi, że przed miastem znaleziono ciało. Po rozpoznaniu okazało się, że to właśnie Wielogłowski. Nie udało się ustalić sprawcy – było zbyt wielu pijanych ludzi, ponad trzysta osób(!).
2. Raszko Grzegorz ze Złotej Spotkał Mikołaja na obrzeżu miasta. Wielogłowski narzekał, że chłopi chcą go pobić. Mimo próśb nie chciał jechać razem, ruszył sam w stronę miasta. Wokół byli pijani, wrzeszczący ludzie – nikogo nie rozpoznał.
3. Jan Maj z Charzewic. Pił tego dnia w domu Piotra Baradzieja z innymi znajomymi. Potem wyszli razem z miasta, rozeszli się w różne strony. Spotkali syna wójta z Gwoźdźca, Jana, który również szedł w ich kierunku. Jan został w karczmie, reszta poszła dalej – część ku zamkowi, inni ku swoim domom.
4. Paweł Kopiennik, wójt z Faliszowej Potwierdził, że około pół godziny po północy widział Bogatczankę z dwiema osobami (Krzysztof i Mikołaj), które wracały do domu przez Faliszową. Pozdrowili go i każdy poszedł swoją drogą.
5. Piotr Baradziej – mieszczanin, zeznał, że Wielogłowski wszedł do jego izby z kordem (szablą), szukał zaczepki. Groził, ale ostatecznie schował broń i nie chciał pić. Wyszedł z jakimś chłopem z Brzozowej, którego chwilę potem uderzył w twarz tak mocno, że tamten zmarł po kilku dniach. Potem poszedł do Kotula, gdzie był Andrzej Palibóg i inni. Ludzie rozeszli się, a Wielogłowski również odszedł – każdy szedł w swoją stronę.
6. Marcin Gat z Nowogrodziec zeznał, że około trzeciej w nocy konie pędzono tłumnie, ale potem się rozbiegły. Widział jednego jeźdźca otoczonego dużą grupą ludzi na kartoflisku folwarcznym.
7. Zeznania mieszkańców wsi Złota. Na pytanie sądu odpowiedzieli wspólnie, że nic nie wiedzą o zabójstwie Mikołaja Wielogłowskiego.
8. Stanisław Mazur – strażnik miejski. Około drugiej w nocy, idąc do kościoła, spotkał Mikołaja Wielogłowskiego na moście. Wielogłowski uderzył go pałką, po czym odjechał. Niedługo później czterdzieści osób z gołymi mieczami wypadło z miasta – nie znał ich. W jarmarkową noc panował wielki chaos – dziesiątki pijanych ludzi, krzyki i zamieszki.
Podsumowując:
Nie udało się jednoznacznie ustalić, kto zabił Mikołaja Wielogłowskiego. Wiadomo, że był agresywny, uzbrojony i pijany. Groził ludziom, uderzył strażnika, a jednego człowieka z Brzozowej pobił śmiertelnie. Ostatni raz widziano go samotnie wśród tłumu pijanych jarmarcznych gości. Wskazuje to raczej na samosąd, spontaniczne starcie, niż na planowaną zbrodnię.
Opracował: Wojciech Grzegorczyk