Wojskowy ruch oporu antyhitlerowskiego na terenie gminy Czchów i okolicy w czasie II WŚ – Marian Kluszycki, Mikołaj Biłyk, Stefan Sady i Władysław Romański
2024-04-11Spis wyborców – 158 osób (na 968 mieszkańców) z Zakliczyna uprawnionych do głosowania w wyborach do Sejmu Krajowego w Galicji (I kadencja) w 1861 roku
2024-04-21Feliks Łyczko (1884-1966)
Gdy w czasie ostatnich wakacji w zakliczyńskim dwumiesięczniku “Głosiciel” (nr 7-8, lipiec-sierpień 2004) przeczytałem artykuł (z cyklu prezentacji wiosek gminy Zakliczyn) o Zawadzie Lanckorońskiej – nie mogłem ukryć zdziwienia, kiedy w jego dosyć obszernym fragmencie (ok. 25% całości tekstu) traktującym o znajdującej się tam osadzie wczesnohistorycznej (z datowaniem począwszy od III do V okresu epoki brązu, poprzez kulturę łużycką i pilińską po wczesne średniowiecze – IX do X w.) pośród paru nazwisk archeologów prowadzących tam kilkadziesiąt lat temu prace wykopaliskowe nie został wymieniony człowiek, który – pominąwszy to, że był gospodarzem i właścicielem znaczącej części obszaru tej osady – przyczynił się de facto do jej rozgłosu poprzez przypadkowe odkrycia dwóch skarbów: w 1932 r. (ten najcenniejszy) składający się z ozdób i biżuterii oraz w 1946 r.zawierający kilka grzywien siekieropodobnych, oba znaleziska pochodzące z okresu wczesnośredniowiecznego IX do X w. We wspomnianym wyżej artykule jest nawet mowa o pierwszym z nich – ale bezosobowo. Człowiekiem tym był rolnik, gospodarz terenu, mieszkaniec wsi Zawada Lanckorońska w gminie Zakliczyn – Feliks Łyczko1.
Żeby nie być gołosłownym, chciałbym oddać tutaj głos naukowcom – w tym wypadku archeologom, ludziom – którzy cały swój profesjonalizm poświęcili dociekaniu prawdy. Przytoczę tutaj tylko kilka cytatów z bardzo bogatej już fachowej literatury dotyczącej prac wykopaliskowych w Zawadzie Lanckorońskiej.
Najwcześniejszą wzmiankę o Zawadzie Lanckorońskiej (w kontekście “prac” wykopaliskowych) spotykamy u S. J. Morawskiego 2 w jednym z jego licznych opisów ziemi sądeckiej, gdzie w 1882 r. wzmiankuje, że “w Zawadzie wykopują brązy, które od chłopów kupował zegarmistrz w Zakluczynie (czyt. Zakliczynie – uwaga moja M.M.) i wyrabiał na pierścionki”. W wyniku tej notatki, celem przeprowadzenia prac archeologicznych udał się do Zawady Lanckorońskiej W. Demetrykiewicz3 – po raz pierwszy w roku 1900 (lub na wiosnę w 1901) i po raz drugi w roku 1912 – tym razem w towarzystwie M. Wawrzenieckiego4 kiedy to sporządzono plan fortyfikacji. Jeśli chodzi o uzyskanie reliktów kultury materialnej – obie ekspedycje nie przyniosły większych rezultatów.
Mijały lata, wiele lat. Nie wiadomo, czy – i kiedy usłyszelibyśmy jeszcze o grodzisku. Aż nadszedł rok 1932. Konkretnie w dniu 8 lipca Łyczko zajęty był pracami gospodarskimi gdy przy kopaniu w ziemi rowu zupełnie przypadkowo natrafił na gliniany dzban a w nim skarb – dużą ilość ozdób i biżuterii ze szkła i metalu. Po zawiadomieniu o znalezisku Muzeum Archeologicznego w Krakowie, odkryte przedmioty znalazły się w nim zaledwie po kilku dniach. Już w dniu 21 lipca tego samego roku R. Jamka5 , wówczas asystent Katedry Prehistorii Uniwersytetu Jagiellońskiego, został wydelegowany do przeprowadzenia lokalnej inspekcji i wykopalisk kontrolnych w miejscu, gdzie skarb został odkryty. Należy tutaj zaznaczyć, jaką doskonałą orientację wykazał i jak bezbłędnie ocenił rangę znaleziska Feliks Łyczko, który nie posiadając należytego wykształcenia wiedział kogo o tym powiadomić, gdzie się z tym udać. Trzeba pamiętać, że w tym czasie rozwój mediów dopiero kiełkował. Były to pierwsze lata radiofonii w Polsce, epoka filmu niemego dopiero co się skończyła, o telewizji nikomu się jeszcze nie śniło a tytułów prasy codziennej i periodyków – niewiele (bez porównania z dzisiejszym ich zalewem), w związku z tym stan ogólnej świadomości społeczeństwa – zwłaszcza na wsi – był o wiele niższy niż obecnie.
Oddajmy teraz głos ludziom nauki i zobaczmy jak w przytoczonych przeze mnie kilku cytatach wypowiadają się na temat znalezisk Feliksa Łyczki, zapoznajmy się też z paroma jego autentycznymi wypowiedziami związanymi z grodziskiem. Oto co pisze H. Zoll-Adamikowa6 we Wprowadzeniu do pracy zbiorowej7 dotyczącej prac archeologicznych w Zawadzie Lanckorońskiej: “… Feliks Łyczko, właściciel pól w SW części Zamczyska, kopiąc rów kilka metrów od swojej stodoły (…) natrafił na głęb. 0,5 m. na naczynie gliniane przewrócone dnem do góry, w którym znajdowały się srebrne i szklane ozdoby wczesnośredniowieczne.” J. Poleski w swojej pracy habilitacyjnej8 mówi zarówno o tym jak i o następnym znalezisku Łyczki: “Na terenie “Zamczyska”, w jego części SW, ówczesny właściciel gruntu (F. Łyczko) odkrył dwa skarby. W 1932 roku znalazł on skarb wczesnośredniowiecznych ozdób srebrnych i paciorków szklanych, a około roku 1946 wydobył skarb około 10-u żelaznych grzywien siekieropodobnych.”
Posłuchajmy teraz, co – i jak mówił sam Feliks Łyczko podczas rozmowy z G. Leńczykiem, przeprowadzającym w 1950 r. kolejne badania archeologiczne. Oto co Leńczyk9 pisze w swojej pracy naukowej, dokumentującej te badania10 : “Bezpośrednio przed rozpoczęciem badań przeprowadziłem ponownie dokładne oględziny Zamczyska w towarzystwie głównego właściciela Feliksa Łyczki, interesującego się bardzo żywo całym zamczyskiem jak i ujawniającymi się na nim znaleziskami. Idziemy z Mieściska na Zamczysko, a Łyczko opowiada11 : – Tu pan ma bramę (…), a tu, po obu stronach wał. Od południa wał zaraz się kończy, bo on dalej w dół nie szedł, ale na prawo ciągnie się naokoło Zamczyska, choć go czasem niby nie widać. Wierzchem wału jest ścieżka, tędy pójdziemy. To jest granica. Las ma pan z Domosławic, a te szczepy i śliwki w rowie i pod wierzchem zasadził mój szwagier. ( …) – Na ścieżce, widzi pan, jest pełno okruszków, jakby kto tłuczonej cegły nasypał. To tak jest naokoło Zamczyska. Ten kawałek nie ma wału, bo się ziemia urwała, wał zabrała, trochę ogrodu i to wszystko pojechało do potoka, …”.
Zauważmy z jakim znawstwem, swadą, dostrzegalną nawet nutą rozmiłowania w temacie, w charakterze miejscowego cicerone Łyczko oprowadza dalej Leńczyka (który notabene jeszcze przed II-gą wojną światową prowadził tutaj z R. Jamką prace eksploracyjne):12 ” – Ale tam na dole, za rowem, gdzie idzie rząd wysokich brzózek, jest też wał ( … ), tylko niziutki, idzie od potoka do wyrwy, tam też jest taka cegła. We wyrwie ( … ) trochę mokro, obejdziemy górą, tu znowu widzi pan wał. Pan pewnie myślał, że jak się wyjdzie z bramy, to zaraz się szło na Zamczysko; nie, Panie. Z bramy trza było iść rowem do tego miejsca, gdzie teraz stoimy i tu, gdzie ta wyrwa, była druga brama, albo tu, albo jeszcze dalej, ale nie tak zaraz jedna naprzeciw drugiej. Tu jest druga brama, ( … ) od zachodu. Ogród i łączka w dole jest moje a las pański. … Wszędzie, jak się orze, są węgle i węgle aż do tej bramy od Mieściska. Ja to Panu dokładnie pokażę, bo wiem, jak to jest.” I dalej13: ” Tu na lewo, na moim polu pod wałem skorup ani niczego się nie znajduje, ale zaraz koło drogi, przed ogrodem jest czarna ziemia zmieszana z węglami i popiołem. Jak się orze na wiosnę i ziemia jest świeża, to widać doskonale, ale i teraz Panu pokażę, w którym to miejscu. Najwięcej skorup jest koło domu w ogrodzie i te skorupy są inaksze jak te po drugiej stronie, mają jakieś takie zmyśne krzyżyki. Jak co ładniejsze znajdę, to zbieram i chowam, bo wiem, że jak Pan Konserwator przyjdzie, to go wszystko bardzo ciekawi. Jeszcze w ogrodzie, za moim stawem, ma Pan drugi wał a w nim bramkę, ale ona też nie jest akurat naprost bramy zachodniej, jeno trochę z boku. Tam też wszędzie jest cegła.”
W dalszej wypowiedzi Łyczki daje się zauważyć zarówno jego pasja badacza jak i to, że był on społecznikiem – nie obca była mu troska o sytuację materialną współmieszkańców Zawady Lanckorońskiej, o możliwość dodatkowego dla nich zarobku przy prowadzonych pracach wykopaliskowych: “Przy kopaniu piwnicy znalazłem też garnek taki, jak tamten, ale był w nim tylko popiół, już żadnych ozdób nie było. Bardzo się cieszę, że Pan tu będzie kopał, bo taki strasznie jestem ciekawy, co też tu było, co też to za ludzie tu byli. Bo to nie tylko skorupy się znajduje, ale czasem żelazne strzałki, a nawet znalazłem takie cosik, jak maleńki sierp z brązu. Myślałem, że to złoto, trochę nadpiłowałem, ale nie; to był brąz. Bardzo jestem ciekawy, no i ludzie się cieszą, że jaki taki zarobek będzie. Szkoda, że Pan tylko dziesięcioro może zająć.”
W tej rozmowie z G. Leńczykiem, F. Łyczko mówi także o momencie odkrycia przez siebie wspomnianego już tutaj przedtem skarbu w 1932 r. Oto fragment ich dialogu. Głos ma F. Łyczko:
– “Ja tu swego czasu, jak kopałem podmurówkę pod dom, znalazłem garnek, a w nim różne ozdoby i oddałem do muzeum w Krakowie, jest to tam jeszcze?
– Jest i nawet było o tym drukowane i fotografie były.14
– Mógł ja bym tę książkę kupić albo chociaż ją zobaczyć?
– Owszem, jak wrócę do Krakowa, to Wam ją bez kupna przyślemy.
– Bardzo Panu dziękuję.”
Feliks Łyczko był człowiekiem szlachetnym i uczciwym, również wrażliwym i inteligentnym. Był także postacią barwną, chyba odstającą nieco od środowiska – i takim był postrzegany przez sąsiadów. Pasjonowało go zbyt wiele problemów niekoniecznie związanych z rolnictwem, czasem – być może – kosztem gospodarstwa. Do późnej starości zachował chłonność umysłu i zainteresowanie problemami otaczającego go świata. Pamiętam, jak – mając już blisko 80 lat – latem 1962 r., przyjeżdżał co najmniej dwukrotnie do mojego brata, który jest astronomem, żeby porozmawiać o gwiazdach i układzie planetarnym, zadając przy tym dużo pytań.
Łyczko żył w niedostatku. Pamiętam również, że w tym samym okresie (lata 1961-62) miał także kilka spotkań ze mną. Starał się wtenczas o pomoc materialną i ze względu na jego osłabiony już wiekiem wzrok – pomagałem mu w redagowaniu próśb i odwołań, które potem przepisywałem na maszynie. Adresatami były Referaty Kultury Powiatowej Rady Narodowej w Brzesku oraz Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie a także Wojewódzki Konserwator Zabytków. Niestety, starania te okazały się bezowocne. Dowiedziałem się ostatnio, że również w tym czasie Łyczko wydeptywał ścieżki w tut. Gminie chcąc uzyskać przydział dachówek celem załatania dziur w dachu., i tutaj mu również odmówiono. To takie “ludzkie” …
W zakończeniu moich wspomnień o Feliksie Łyczce – bardzo mocny akcent. Zobaczmy mianowicie, jaka jest ranga skarbu odkrytego przez niego w 1932 r., jaką ma wartość naukowo-poznawczą, jak on jest sklasyfikowany przez współczesną archeologię. Leży przede mną zbiór prac 23 autorów (pracujących lub współpracujących z krakowskim Instytutem Archeologii UJ) wydany w formie książkowej z okazji jubileuszu 150-lecia Muzeum Archeologicznego w Krakowie.15 Zbiór ten zamyka praca H. Zoll-Adamikowej p.t. “Lunula ze skarbu z Zawady Lanckorońskiej. Chronologia i nawiązania kulturowe“. Przytoczę tutaj tylko pierwszy akapit tej pracy – w sumie dwa zdania, z których już pierwsze mówi o wszystkim. Oto one: “Jednym z najcenniejszych zespołów zabytków z doby wczesnego średniowiecza przechowywanych w muzeum archeologicznym w Krakowie, jest skarb ozdób, wykopany przypadkowo w 1932 r. na grodzisku w Zawadzie Lanckorońskiej, pow. Tarnów. Prócz naczynia glinianego – służącego jako pojemnik – składa się on z 49 segmentowych paciorków szklanych oraz 30 przedmiotów srebrnych, wśród których znajdują się 22 kolczyki (sześciu odmian), 7 paciorów z guzkami (dwóch odmian), a także wisior półksiężycowaty (lunula – uwaga moja M.M.), będący przedmiotem niniejszych rozważań”.
Być może Łyczce ktoś uświadomił wagę jego znaleziska. Wszak jeśli spełnia ono tę funkcję dzisiaj, musiało ją spełniać również zaraz po znalezieniu się w zbiorach Muzeum. Czy można sobie wyobrazić większą satysfakcję dla odkrywcy po usłyszeniu takiej opinii? Jeśli Łyczko został kiedyś o niej poinformowany – należał chyba do najszczęśliwszych ludzi w tym dniu na ziemi.
Dlatego pamiętajmy, że jeśli jest mowa o tej wczesnośredniowiecznej osadzie, nie może tam zabraknąć nazwiska Feliksa Łyczki, który – można bez przesady powiedzieć – był spiritus movens rozpoczęcia systematycznych prac wykopaliskowych na tym terenie (których częstotliwość znacznie wzrosła, zwłaszcza począwszy od lat 90-tych ubiegłego stulecia), dzięki czemu grodzisko – a tym samym Zawada Lanckorońska – zostały na stałe wpisane do almanachu historii i archeologii polskiej.
- Feliks Ł y c z k o (ur. 19.05.1884 – zm. 5.03.1966); ↩︎
- Szczęsny Jan M o r a w s k i (1818 – 1898), historyk Sądecczyzny; ↩︎
- Włodzimierz D e m e t r y k i e w i c z, prof., (1859-1937), w latach 1894 – 1937 dyr. Muzeum Archeologicznego w Krakowie; ↩︎
- Marian W a w r z e n i e c k i (1863 – 1943), art. malarz i archeolog, autor cenionych szkiców i rysunków; ↩︎
- Rudolf J a m k a, prof., (1906 – 1972); ↩︎
- Helena Z o l l – A d a m i k o w a, prof., (1931 – 2000); ↩︎
- Helena Z o l l – A d a m i k o w a , Maria D e k ó w n a , Elżbieta Maria N o s e k “The Early Mediaewal Hoard from Zawada Lanckorońska (Upper Vistula River)” [“Wczesnośredniowieczny skarb z Zawady Lanckorońskiej (dorzecze górnej Wisły)”], wyd. Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Warszawa 1999, str. 17; ↩︎
- Jacek P o l e s k i “Wczesnośredniowieczne grody w dorzeczu Dunajca“, wyd. Instytut Archeologii UJ, Kraków 2004, str. 372; ↩︎
- Gabriel L e ń c z y k (1885 – 1977), długoletni pracownik Muzeum Archeologicznego w Krakowie; ↩︎
- Gabriel L e ń c z y k “Prasłowiański gród nad Dunajcem w Zawadzie Lanckorońskiej“, wyd. PAU, Kraków 1950, str. 14; ↩︎
- cytuję przypis Redakcji w/w pracy: “Rozmowę powyższą zamieszczamy ze względu na charakterystyczne wypowiedzi Łyczki. Redakcja.”; ↩︎
- tamże, str. 14 i 15; ↩︎
- tamże, str. 16, następujące po tym dwa cytaty pochodzą również z tej samej strony; ↩︎
- Rudolf J a m k a “Wczesnohistoryczny skarb znaleziony na grodzisku w Zawadzie Lanckorońskiej“, Wiadom. Archeol. t. XIII, Warszawa 1935; ↩︎
- 150 lat Muzeum Archeologicznego w Krakowie“, wyd. Muzeum Archeologiczne w Krakowie, Kraków 2000, str. 321. ↩︎
Autor: prof. Marek Mietelski