
Ku pamięci Powstańców Styczniowych
2025-01-27
XXVII Spotkanie Towarzystwa Miłośników Ziemi Zakliczyńskiej – podsumowanie pełnego odkryć roku 2024
2025-02-03Towarzystwo Miłośników Ziemi Zakliczyńskiej na premierze filmu „Gaj Sprawiedliwych”

Dziś mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w premierze filmu „Gaj Sprawiedliwych” w reżyserii Pauliny Ibek. Projekcja odbyła się w Tarnowskim Centrum Dialogu, a po niej nastąpiło spotkanie z twórcami oraz bohaterami filmu. To wydarzenie miało dla nas szczególne znaczenie, ponieważ jedna z przedstawionych w nim historii dotyczy miejscowości z naszej gminy – Bieśnika. To właśnie tam, w czasie II wojny światowej, Franciszek i Julia Kokoszowie, a później Stanisław i Maria Jaszczurowie udzielili schronienia Żydówce zwanej Lewkową (najprawdopodobniej miała na imię Sara), która uciekła z zakliczyńskiego getta.

Na jednym z naszych spotkań w dn. 27 marca 2022 roku Halina Kluza – wnuczka Franciszka i Julii Kokoszów – miała okazję podzielić się tą niezwykłą opowieścią. Jej relacja poruszyła Sławomira Wypaska, członka naszego Towarzystwa i działacza Komitetu Opieki nad Zabytkami Kultury Żydowskiej w Tarnowie. Dzięki jego determinacji udało się zbadać i zapisać tę historię, by mogła stać się częścią wspólnej pamięci.
Podczas tego pamiętnego spotkania Halina Kluza opowiedziała członkom naszego stowarzyszenia o wydarzeniach, które rozegrały się zimą 1942 roku. W środku mroźnej nocy, kiedy światło w izbach już dawno zgasło, do drzwi domu Kokoszów zapukała kobieta odziana jedynie w koszulę nocną. Znali ją, bo wcześniej mieszkała w Bieśniku. Uciekła z getta w Zakliczynie i szukała ratunku, a już kilka rodzin odmówiło jej pomocy. Kokoszowie, choć doskonale zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, przyjęli ją pod swój dach.

„Do dziś dnia słyszę od różnych ludzi, że to byli bardzo dobrzy ludzie, tacy wrażliwi na potrzeby innych.” – Tak wspomina swoich dziadków Halina Kluza.
Przez siedem miesięcy Sara ukrywała się w domu Kokoszów, lecz sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Niektórzy zaczynali coś podejrzewać, a donos mógł oznaczać śmierć dla całej rodziny. Pewnego dnia Franciszek usłyszał ostrzeżenie „Franciszku, to co tam przechowujecie, to się pozbądźcie tego, bo grozi wam niebezpieczeństwo”. Wówczas podjęto decyzję o przeniesieniu kobiety do zaprzyjaźnionego domu w sąsiedztwie na górce. Mieszkał tam brat taty p. Haliny – Stanisław Jaszczur, który niedawno poślubił wdowę Marię Migdał z domu Wróbel. Tam, między sienią a kuchnią, urządzono sprytną kryjówkę z komory na zboże, do której wejście prowadziło przez deskę na strychu. To miejsce, niemal niewidoczne dla postronnych, stało się jej schronieniem na niemal trzy kolejne lata. Niemcy kilkakrotnie przeszukiwali domy w okolicy, lecz dzięki ostrożności gospodarzy i dyscyplinie domowników (wśród których były małe dzieci), nigdy jej nie znaleźli.

Lata wojny upływały w strachu. Każdy odgłos z zewnątrz mógł oznaczać niemiecką rewizję, a każde przypadkowe spojrzenie sąsiada – doniesienie. Mimo to obie rodziny robiły wszystko, by zapewnić Sarze bezpieczeństwo i przetrwanie. Ukrywała się tam aż do końca wojny. Po jej zakończeniu udała się do Tarnowa, a następnie wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych pod nazwiskiem Sara Schlänger. Niestety, z powodu prześladowań, jakie spadły na jej wybawców, kontakt między nimi się urwał. Według zasłyszanej wieści od Łopatków z Zakliczyna, Sara miała w latach 60-tych umrzeć.
Dla rodzin Kokoszów i Jaszczurów wojna nie skończyła się wraz z wyzwoleniem. Niesłusznie oskarżano ich o wzbogacenie się na żydowskim złocie, spotykali się z represjami i podejrzliwością. Ich odwaga, która uratowała jedno życie, stała się powodem ich własnych cierpień. Uzbrojone bandy trzykrotnie nawiedzały dom Franciszka, torturowały rodzinę – szczególnie zięcia Władysława Jaszczura, żądając złota i kosztowności. Władysław musiał ukryć się u swoich ciotek w Tarnowie w obawie o swoje życie. Franciszek Kokosza po tych pobiciach podupadł na zdrowiu i wkrótce zmarł – 3 stycznia 1946 roku.


Dom Kokoszów jeszcze stoi, choć już niezamieszkany.
Choć wiele szczegółów tej historii wciąż pozostaje nieznanych, nadal mamy nadzieję, że uda się odnaleźć nowe informacje. Może kiedyś dowiemy się, kim dokładnie była uratowana kobieta i jakie były jej powojenne losy „za wielką wodą„.
Dzisiejsza premiera była dla nas niezwykle ważnym wydarzeniem. Przypomina nam, jak istotne jest pielęgnowanie historii i pamięci o ludziach, którzy mieli odwagę stanąć po stronie dobra.