
Tablica z okazji 700-lecia istnienia parafii pw. św. Idziego Opata w Zakliczynie
2025-05-04
KUDERSKI Tomasz (ks.) – proboszcz parafii pw. św. Idziego Opata w Zakliczynie
2025-05-10Janusz Roszko, autor książki „Pogański książę silny wielce”, którą miałem przyjemność ostatnio czytać, uczynił z niej bohatera jednego z najbardziej pasjonujących fragmentów swojej opowieści o pogańskich księstwach, tajemniczych grodach i zapomnianych ścieżkach dawnych ludów.
Historia Zawady Lanckorońskiej w książce Roszki zaczyna się od człowieka — Feliksa Łyczki, lokalnego gospodarza i poszukiwacza skarbów z zamiłowania. To on w 1932 roku, podczas prac w polu, przypadkiem odkrył pierwszy skarb — zbiór dziwnych, żelaznych przedmiotów, długich prętów z otworami na końcu. Znalezisko, określane później jako „skarb żelazny z Zawady Lanckorońskiej”, było tylko początkiem większej historii. Łyczko, określany przez autora jako „gazda spod Dunajca”, prowadził własne wykopaliska, wspierany ciekawością i miejscowymi legendami. Według opowieści, w miejscu obecnej Zawady miało kiedyś istnieć bogate miasto, które “zapadło się pod ziemię”. Choć brzmi to jak bajka, archeologia potwierdziła istnienie grodziska i licznych śladów osadnictwa.
Zawada Lanckorońska to miejsce wyjątkowe także dla archeologii. Badania prowadzone przez profesora Andrzeja Żakiego potwierdziły istnienie potężnego grodu, otoczonego wałami i zabezpieczonego podwójnym obwodem. Teren grodziska ma charakterystyczny kształt, przypominający zaciśnięte pięści — symboliczny obraz obrony i siły.
W grodzisku odnaleziono:
- żelazne pręty (tzw. płacidła), które mogły pełnić funkcję przedchrześcijańskiej waluty, podobnej do grzywien wielkomorawskich,
- srebrne i pozłacane zausznice, ozdoby ucha w stylu wielkomorawskim,
- fragmenty ceramiki, biżuterii i ślady spalenizny.
Te znaleziska skłaniają badaczy do refleksji nad rolą Zawady jako miejsca kontaktu kulturowego między Wiślanami a Wielkimi Morawami. Czy był to gród podporządkowany Morawom? A może po prostu miejsce wymiany handlowej i kulturowej?

Zasługą Roszki jest nie tylko dokumentacja znalezisk, ale też uchwycenie klimatu miejsca — opowieści prostych ludzi, których fascynacja historią była równie silna jak u zawodowych archeologów. Feliks Łyczko wykopywał skarby z ziemi, ale to dzięki pracy naukowców takich jak Andrzej Żaki, Jerzy Piaskowski czy Maria Zeylandowa możliwe było ich datowanie, analiza metalurgiczna i umiejscowienie w kontekście kulturowym. Wielką wartością była próba określenia funkcji prętów żelaznych jako waluty: jedna grzywna miała odpowiadać około 8 gramom srebra — połowie denara karolińskiego lub jednej czwartej dirhema arabskiego. Za 20 takich grzywien można było kupić woła.
W warstwach grodziska odnaleziono ślady ognia. Według jednej z hipotez spalenie Zawady i innych grodów małopolskich mogło nastąpić podczas najazdu Czechów na ziemie Wiślan w połowie X wieku. Inni badacze sugerują jednak wcześniejsze lub późniejsze daty, co tylko podkreśla, jak wiele wciąż pozostaje tajemnicą.
Zawada Lanckorońska, choć niewielka, ma wielkie znaczenie dla zrozumienia wczesnej historii Polski. To miejsce, gdzie spotykają się kultura Wiślan, wpływy wielkomorawskie i pamięć lokalna. Dzięki pracy pasjonatów i naukowców, dawny gród nad Dunajcem odzyskuje swoje miejsce w dziejach.
Dla czytelnika książki Janusza Roszki Zawada to nie tylko lokalizacja geograficzna, ale przede wszystkim symbol pogranicza kultur i pamięci — tej zapisanej w ludzkich opowieściach i tej ukrytej w ziemi.
✍️ Wojciech Grzegorczyk
Opracowanie na podstawie książki Janusza Roszki.






